zwykłam przygryzać nerwowo wargi
i zaciskać obolałe kostki kciuków.
Wierzyłam, że wraz z wystrzeliwanym w kosmos słowem "jeden..." - dobry Wróż spojrzy łaskawym okiem na moje życie
i cudownie je odmieni.
Byłam przekonana,
że ta niezwykła chwila przejścia -
szczelnie zatrzaśnie za mną ubiegłoroczne rozczarowania
i wprowadzi ku zasłużonemu nowemu.
że ta niezwykła chwila przejścia -
szczelnie zatrzaśnie za mną ubiegłoroczne rozczarowania
i wprowadzi ku zasłużonemu nowemu.
Rok w rok łzawo
wypraszałam sobie lepsze dwanaście miesięcy,
by wreszcie desperacko zacząć
liczyć jedynie na niegorszy sezon.
Wciąż w uszach huczało mi -
jeszcze nie teraz,
ale jeszcze trochę,
jeszcze kiedyś...
31 grudnia - rozemocjonowany spiker w radiu
obwieszczał ostatnie sekundy 2013 roku.
jeszcze nie teraz,
ale jeszcze trochę,
jeszcze kiedyś...
31 grudnia - rozemocjonowany spiker w radiu
obwieszczał ostatnie sekundy 2013 roku.
Chciałam wybuchnąć śmiechem,
bo mój facet, nieczuły na przełomową chwilę
szukał dobrego miejsca na parkingu,
żeby obejrzeć jak Kubicki puszcza z dymem i hukiem
grube tysiaki z odprowadzanych przeze mnie podatków.
bo mój facet, nieczuły na przełomową chwilę
szukał dobrego miejsca na parkingu,
żeby obejrzeć jak Kubicki puszcza z dymem i hukiem
grube tysiaki z odprowadzanych przeze mnie podatków.
Nie wiem, czy w tym decydującym momencie
akurat zahaczałam kozakiem o wajchę do przesuwania fotela,
czy może wisiałam już w półpierdolnięciu za drzwiami.
Było jednak z nami to wszystko -
czym żyliśmy w bawiąc się w siebie.
Luz, radość, swoboda, niecierpliwość, rozbawienie.
Miałam w nosie petardy, noworoczne postanowienia
i podszyte nostalgią życzenia.
i podszyte nostalgią życzenia.
Żyłam krótkoterminową teraźniejszością.
Żadnych ckliwych oczekiwań, żadnych wzniosłych planów.
Żadnych przyszłożyciowych ambicji.
Dziś, już, teraz.
Półtora miesiąca później poznałam Jego.
Minęły trzy kwartały,
a ja odnoszę wrażenie, jakby każdy wieczór był Sylwestrem.
Jakże innym.
Patrząc na Niego nie sposób nie wierzyć,
nie chcieć.
Żadnych ckliwych oczekiwań, żadnych wzniosłych planów.
Żadnych przyszłożyciowych ambicji.
Dziś, już, teraz.
Półtora miesiąca później poznałam Jego.
Minęły trzy kwartały,
a ja odnoszę wrażenie, jakby każdy wieczór był Sylwestrem.
Jakże innym.
Patrząc na Niego nie sposób nie wierzyć,
nie chcieć.
Mówi, że Bóg nigdy nie mruga - że nas widzi.
Nie studzę już zapędów, nie umniejszam pragnień.
Spoglądam na nasze splecione dłonie
i na uśmiechniętą szatynkę w maleńkiej białej kurteczce.
i na uśmiechniętą szatynkę w maleńkiej białej kurteczce.
Mam na nas wiele planów, Kochanie.
________________________________________________________
Po więcej zakropkowanych refleksji zapraszam na facebookowy profil
0 komentarze :