O. i kiermasz

O. ma pięć lat.
I całą masę schorzeń.

Choć gdy patrzę na nieobecny spojrzenie malucha -
odnoszę wrażenie, że to choroby
bardziej trzymają w posiadaniu jego.


Zespół Downa, Zespół Reya, zespół spastyczny czterokończynowy, aktywne wodogłowie.

W grudniu tuż po tym
jak w A. zaczęło rosnąć i bić serce córeczki -
to, należące do jej synka się zatrzymało.

Przywrócono krążenie, ale niedotlenienie w znacznym stopniu uszkodziło mózg chłopca
i zerwało z nim kontakt logiczny.

Stres, strach, rozpacz.

Dwa oddziały. 
Poznański OIOM i zielonogórska patologia ciąży.
150km dramatycznej tęsknoty.
Dwójka rodziców i walka o dwoje dzieci.

Kilka miesięcy później wracają do domku -
we czworo.

Z wiarą, nadzieją i miłością.
I bez pieniędzy.

O. wymaga 24h opieki.
Nie oddycha sam, jest karmiony przez gastrostomię. 
Środków brakuje nawet na rurki tracheotomijne.
Nie mam pojęcia ile kosztuje taka rurka
i trudno mi przeboleć, że ktoś musi to wiedzieć.


Można wątpić, rachować, poddać się.
Można też spróbować.

Na ratunek ruszają wolontariuszki miejscowego stowarzyszenia.
Radosne, uśmiechnięte, pełne zapału. 
Aż trudno uwierzyć, że też noszą w swoich rodzinach
ciężar dodatkowego  chormosomu.

Prosty pomysł - kiermasz charytatywny.
Sprzedać się jak najdrożej.


Plakaty, ulotki, artykuły, linki, like'i.
Na miejscu nie zjawiają się dzikie tłumy.
Początkowo wydaje mi się,
że jest więcej pustych puszek niż szczodrych darczyńców.

Zapraszani spontanicznie przechodnie
w większości wolą rzucić się pod samochód
zwiewając na drugą stronę ulicy -
niż spojrzeć na mój identyfikator.


Gdy wracamy do budynku, widzimy że coś drgnęło.
Wieszaki zaczynają się poruszać
na prowizorycznych stojakach z kijów od mioteł,
pobrzękują monety.

Trudno wycenić pomoc,
ometkować wsparcie,
więc prosimy o zapłatę według uznania.

Jest siwowłosa staruszka wpychająca do skarbonki banknot z Jagiełłą
i młoda kobieta, która za trzy wypasione zabawki Fisher Price
wygrzebuje z portmonetki trzy srebrne złotówki.

  
A. poznaję w połowie imprezy.
Podświadomie liczyłam chyba na poszarzałą, przytłoczoną postać jak z łzawych, duszących reportaży.
Widzę seksowną, energiczną blondynkę z poczuciem humoru.
Młodą.

Nie ma dobrego wieku,
aby zostać mamą chorego dziecka.

Ale ten wydaję mi się jakoś zasmucająco wczesny. 

Udało się sprzedać niewielką część ze zgromadzonych towarów.
Zebraliśmy równowartość egzotycznych wczasów
albo 55calowego telewizora.

Nikt nie wylicza na ile wystarczy. 
Naszej kasy i Olafowych sił.

W grudniu próbujemy znowu.




________________________________________________________
Po więcej zakropkowanych refleksji zapraszam na facebookowy profil

0 komentarze :