P i dziś


Uwielbiam czułość z jaką mnie dotykasz,
przekorę z jaką się ze mną spierasz,
błyskotliwość gdy mi coś wyjaśniasz,
nadzieję z którą patrzysz w przyszłość. 

Uwielbiam Twoją nonszalancką pewność siebie,
bezczelną bezpośredniość
i bystre poczucie humoru.
Uwielbiam tą atmosferę,
w której czuję się sobą, mogę być sobą
i jestem z tego dumna jak nigdy wcześniej. 

Nie schodzi mi z ust, policzków -
śmiech czystej radości i intymność stęsknionej bliskości


Szczęście to Twoja bluza na mnie
i jej przydługie rękawy podwinięte na nadgarstkach. 
To smak bazylii, mozarelli i pomidorów.
To nadranne obślinione przysypianie na Twoim ramieniu.
To cowtorkowy zachwyt i niedowierzanie -
że przetrwaliśmy kolejny wspólny tydzień.

Paul Otten podśpiewuje mi do ucha "Girl you're alright". 
Myślę o Nim. 
O poskromionej czuprynie pachnącej szamponem,
o ciepłej skórze i szorstkim zaroście. 
O seksownych zębach, zdecydowanych palcach i czarujących oczach. 

Myślę o niecierpliwości i zachłanności jaką siejesz we mnie. 
O ekscytacji, podnieceniu i radości,
którą mnie wypełniasz
od błyszczących paznokci
po przepalone suszarką końcówki włosów. 

Myślę o miłości,
która się rozgościła w naszych egzystencjach
i wzięła je za własne. 
O życiu które stało się uczuciem
i uczuciu, które stało się życiem. 

Jestem w odpowiednim miejscu. 
Nie szarpię się już z losem
o jakieś drobniaki,
nie wchodzę przeznaczeniu wdzięcznie w dupsko
z byle łaski.
Ukoił mnie ten mężczyzna i uspokoił. 
Wyplenił ze mnie rozstaniowidztwo
i permanentną, uczuciową gardę. 
 

Powściągając melodramatyczne pompy powiem tylko,
że chciałabym, żeby pisane nam było
przereklamowane - Zawsze.

I mam cichą nadzieję,
że tym razem
będzie Ono naprawdę długie.


________________________________________________________

Po więcej zakropkowanych refleksji zapraszam na facebookowy profil

1 komentarz :