Kiedy kolejne dziecko?

B. ma dziewięcioletniego synka i sześcioletnią córeczkę.
Mówi, że dzieci udały się jej najlepiej w życiu,
więc chciałaby urodzić jeszcze jedno.

Cztery lata temu ówczesny pracodawca
na czas kryzysu

zredukował jej etat do połowy.
Postanowiła zaczekać z ciążą
aż zatrudnienie wróci do poprzedniego wymiaru.

Po roku dostała wypowiedzenie i szczere wyrazy współczucia.

Kilkanaście miesięcy bez zasiłku,

byle się gdzieś zaczepić i wtedy już.
Urząd pracy wysyła B. na półroczny staż
za kilka stów miesięcznie.

Nowy szef wróży etat,
B. czeka i zabezpiecza się.

Obiecana umowa przybiera postać zlecenia, 
tylko na kilka miesięcy.
tylko do podwyższenia kwalifikacji.
Gratyfikacja znów odroczona.
Po roku na śmieciówce
B. dostaje najniższą krajową i umowę o pracę na rok.

Przelicza, wylicza ewentualne macierzyńskie miesiące,
trzeba zaczekać

na czas nieokreślony.

Niby to już niedługo, niby może już jesienią,

tylko B. nagle stuknęła czterdziestka
i nie wie,
czy to już nie jest trochę za późno. 
____________________

U córeczki M. tuż po urodzeniu zdiagnozowano wadę serca.

Koleżanka mówi mi, że dla niej macierzyństwo
to pół roku na karimacie,
pod szpitalnym łóżkiem dziecka

i od lat zagłuszany w myślach modlitwą
strach
przy badaniach kontrolnych.
Tłumaczy się mi i sobie, że się nie odważy, po prostu.
____________________


S.  wiele godzin udowadniano że urodzi naturalnie
nawet przy pośladkowym ułożeniu dziecka.
Później kilka dni po porodzie, 
położna na standardowej wizycie,
po wielu skargach młodej mamy odkryła,
że w szpitalu przypadkowo zaszyto pacjentce wacik.

S. uwielbia i podziwia dzieci,
ale ciąża to dla niej 
tamta cuchnąca, bolesna rana ze stanem zapalnym.
Złość i wstyd. Nigdy więcej.








1 komentarze :

A. i ja

"Bo to wszystko nie tak, nie tak, nie tak,
no, a jeśli, jeżeli nie tak, nie tak, nie to,
no to po co nam było w to gnać, tamto rwać,
iść pod prąd, pod wiatr, gniazdo wić niby ptak,
no - jeżeli ma być nie tak?
Słowa jak sztuczny miód, ersatz, cholera, nie życie,
miał być raj, miał być cud i ćwiartka na popicie,
a to wszystko nie tak, nie tak, nie to,
a jeżeli, a jeśli - nie to,
no to o co, u diabła, nam szło?"

A. Osiecka

Mówiłaś, że oni zawsze wracają,
tymczasem to my,
uparcie cofamy się wciąż w te same punkty.

Wypychamy szablony, wydeptujemy schematy.

Spotykamy się z okazji rozkwitania pierwszych bzów.
Ściskamy się, chichoczemy.
Jak przed laty -
kupujemy to samo piwo, obieramy tą samą ścieżkę.
Początkowo od żartów zaśmiewamy się w pół,
ale szybko zauważam,
że to coś zupełnie innego niż śmiech
zgina nam kręgosłup,
chyli nam głowę.


Tak nam się kiedyś spieszyło
do tego miejsca w życiu,
tak popędzałyśmy lata i doświadczenia
,
a teraz nieudolnie staramy się zgrywać nastolatki.

Ja krytykuję Twoją chwiejność
i bezsensowną niekonsekwencję,
Ty podważasz moją pozorną stabilizację
i zbyt przekonujące zdecydowanie.

Coś tam sobie udowadniamy,
do czegoś usiłujemy się przekonać.
Marzymy, planujemy i reorganizujemy,

ale obie wiemy, że za rok wciąż będzie
dokładnie i identycznie
tak.


Tyle rzeczy nam przeszło,
od tak wielu odeszłyśmy.
Takie jesteśmy zmęczone
od tego uporczywego biegu,
a przecież cały czas stoimy w miejscu.

 

0 komentarze :

Zuzia i pomoc

Epidermolysis Bullosa.
Nie wiedziałam wcześniej co ten termin oznacza
i żałuję, że ktokolwiek musiał się z nim zapoznać. 

Zuzia Macheta ma siedem lat. 
Urodziła się z dodatkowymi paluszkami u stóp,
brakiem skóry na rączkach, nóżkach, uszkach, pleckach,
z martwicą na stopach, 
wylewami do mózgu,
wrodzonym zapaleniem płuc

i z pęcherzowym oddzielaniem się naskórka.

Chorobą charakteryzującą się
żywymi, rozległymi ranami i pęcherzami, 

które występują wszędzie -
na oczach, w przełyku, w jelitach.
Naciągnięta skóra nie trzyma się,
odwarstwia i pęka.


Pierwszego wieczoru lekarze określili stan małej jako mierny.

Wkrótce podczas zabiegu Zuza została zarażona gronkowcem,
a wyniki biopsji pokazały, że cierpi na najcięższą postać pęcherzycy.

Po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu
dziewczynka wróciła z rodzicami do domu.
Anemia, niedowaga. 

Przykurcze, zrosty, przyrost paluszków.
Leki, bandaże, opaski, szyny, sonda.

Zwątpienie, walka, nauka, nadzieja.

Tuż po narodzinach Zuzi, 
rodzice usłyszeli, że lek na Bullosę będzie dostępny w ciągu 25lat.
Kiedy dziewczynka skończyła trzy latka,
spekulowano, że lekarstwo pojawi się w ciągu 15lat,
może w ciągu 7.


W marcu bieżącego roku przyszła z USA informacja
o możliwości terapii osób z EB.  
Po przeszczepie szpiku i komórek macierzystych,
skóra chorych zaczyna produkować kolagen.
Rany się goją, a układ pokarmowy zaczyna funkcjonować poprawnie.
Koszt leczenia to 1 500 000 dolarów.

"Zdajemy sobie sprawę, że przed nami szalenie trudne zadanie. Szalenie, to mało powiedziane. To jak do tej pory najtrudniejsze zadanie w naszym życiu, ale zrobimy wszystko, by niemożliwe stało się możliwe. Jeśli według naszej córki wszystko się da, to tak jest! Jeśli ona wierzy, że pewnego dnia będzie zdrowa, to my tym bardziej! Poruszymy niebo i ziemię, a uzbieramy. To nasz życiowy cel. Podarować Zuzi nowe „zdrowe” życie." 
Mama Zuzi 

Zawrotna kwota 6 milionów złotych 
wydawała się być nierealna do uzbierania.
Na szczęście życzliwość, wsparcie i ofiarność ludzi 
dzielnie radzą sobie
z nieugiętymi kosztorysami i bezwzględnymi cyferkami.


Zuzi do zdrowia wciąż brakuje ponad milion złotych.
Do pomocy zachęcają sportowcy, aktorzy, muzycy i celebryci.
Motywują także #blogerzydlaZuzi

Moich czytelników odsyłam zatem na stronę:
https://www.siepomaga.pl/nomorepain
gdzie można dokonać wpłaty,
choćby tej najmniejszej.
Można też pomóc klikając codziennie na stronie
http://www.dobryklik.pl/

Są rzeczy których kupić nie można,
niech więc ten jeden raz pieniądze
 na coś nam się przydadzą!

Dokończmy to cudowne dzieło, postawmy kropkę!




0 komentarze :