Wystarczy nie ubrać stanika i zobaczyć bzy -
żeby znów poczuć się jak
czternastolatka.
Żeby chociaż przez chwilę
pobyć znów tamtą Martą z
Babilonu.
W myślach wbijam się w przyciasny kremowy gorsecik,
zielonkawą
sztruksową mini,
przepasam się wenecką torebką.
Pochrupujemy ketchupowe
Tweestosy,
zapijamy je colą.
Jakiś staruszek wręcza nam na odwilżonym
lodowisku
żółty kwiat słonecznika.
Jesteśmy poobrażane na cały świat -
na banalnych rówieśników,
na nic nierozumiejących rodziców,
na niemoc w
obliczu wybujałych ambicji.
Obgadujemy żółty poliester Mariusza,
a tak
naprawdę marzymy tylko o tym,
żeby jego niekompletny wskazujący palec
wplótł się w nasze przerzedzone włosy.
Zaczytujemy się w wierszach nad
śmierdzącą tamą.
Wydaje nam się, że wszystko już wiemy,
wszystko
przeżyłyśmy.
W naszych nastolatkowych głowach nie mieści się,
że za
kilka lat zupełnie gdzie indziej będziemy wąchać lilaki, wyrośniemy z
miniówek,
nie będziemy potrafiły wykrzesać z siebie
choćby wersu poezji
i
nawet poczciwy Mariusz
wyłysieje u boku kogoś innego.
_________________________________________________________
Po więcej zakropkowanych refleksji zapraszam na facebookowy profil
O autorce bloga: Kropka
Idealistka, marzycielka, optymistka. Rozdrażniony, sceptyczny uparciuch. Fanka muzyki Sary Bareilles, kalifornijskiego wina, lodów czekoladowych, wełnianych kocy i sof Ektorp (najlepiej w komplecie).
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
0 komentarze :