P2 i rok

Jakiś rok temu napisałam mu, 
żeby się we mnie zakochał. 

To była niezobowiązująca, 
trochę nieuczciwa propozycja 
na fundamentach przekonania, 
że żadne z nas nie znajdzie w sobie odwagi, 
pozwalającej na wcielenie w życie tej uczuciowej rewolty.

Tak, to dobra wersja oficjalna. 
Tylko że tak naprawdę ówczesny sms obnażył to 
o czym szeptałam w zakamarkach samej siebie. 
Był rozpaczliwym, 
zniecierpliwionym apelem ubranym w żartobliwy, 
niepoważny ton, 
od którego jestem specjalistką. 

Niespokojna potrzeba Go w moim życiu 
rosła w siłę od tamtej nocy przy ognisku na Langiewicza, 
gdy lekko pijana po różowym Fresco 
patrzyłam na niego i zachłannie pragnęłam, 
żeby wziął sobie od tak - mnie i całe moje życie. 

To był niesamowity rok. 

Dziękuję sobie, Tobie i sile, 
która pozwoliła nam na wszystkie szaleństwa,
 które się wydarzyły. 
Pielęgnuję w sercu, wspomnienie październikowego wieczoru, 
gdy podszedłeś do mojej huśtawki i zapytałeś o czym myślę, 
a ja wiedziałam już figlarnie, że wybrałeś mnie. 
Pamiętam listopadowe podanie Ci dłoni, 
grudniowe całonocne wpatrywanie się w siebie, 
styczniowe pocałunki, 
lutową kartkę "Twoja dziewczyna", 
marcowe noce i wykradanie się przed 8, 
kwietniowe świeczki bzowe i majową jedną kreskę. 
Czerwcowe poszukiwania sposobu na wspólne wakacje.  
Z lipca najbardziej zapamiętam 
ostatni powrót od mojej mamy, 
muzykę z odtwarzacza i nasze dłonie na Twoim udzie. 
Błogie uczucie, że wreszcie znalazłam swoje miejsce 
i już nie muszę ani wołać, ani milczeć w niebo. 
Wszystko mam tutaj.


________________________________________________________

Po więcej zakropkowanych refleksji zapraszam na facebookowy profil

0 komentarze :