Puckie Hospicjum i życie

Myślałam, że ksiądz Kaczkowski opowie o swoim puckim hospicjum trochę inaczej.
Że będą łzawe, wstrząsające opowieści 
o niesprawiedliwej śmierci rozdzielającej
dzieci i rodziców
albo nieszczęśliwych kochanków.

Że będzie w tych słowach
rozpacz i patos.
Tymczasem wzrusza mnie
prostota i szczerość.
Wszystko jest takie - z jajami i po ludzku. 


Optymizm, upór, motywacja, wizjai szczera prośba nie o modlitwę, ale o forsę.

Budynek hospicjum zgodnie z zamiarem
nie kojarzy się ze szpitalem.
Zbudowany na planie półłuku
składa się z czterech połączonych ze sobą domków.
Szeregowa zabudowa 
mieszkalna.

Od 2005 roku miejsce to objęło opieką 900pacjentów.
"Celowo używam tu słowa "pacjent" a nie "podopieczny" czy "pensjonariusz", bo trafiające do nas osoby - chciałbym żeby to zostało usłyszane - są leczone. Walka nie została zakończona" (ks.J.K)
Hospicjum zatrudnia lekarzy, pielęgniarki, rehabilitantów, psychologa.
Takie zawody widnieją w dokumentacji
choć chorzy tytułują ich
aniołami
"Tworzymy zespół, czyli jest między nami, jak to lubię nazywać - mięta pracownicza. Szanujemy pracę drugiego, zależy nam, żeby jak najlepiej służyć naszym pacjentom i po prostu lubimy ze sobą być" (ks. J.K.)
Są też niezwykli wolontariusze - 
pani na wózku albo dziewczyna z Zespołem Downa.

Wnętrze hospicjum jest schludne, przejrzyste, nowoczesne.
Żadnych szpitalnych, zielonych kolorów,
brudnych fug między a'la łazienkowymi płytkami,
sztucznych farb olejnych
i zmarszczonej dermy na powyginanych krzesłach przed salami.
Nie ma charakterystycznego medycznego zapachu.
Są za to 
drewniane rzeźby aniołów na beżowych ścianach
ciepłe, błyszczące linoleum
wygodne, puchate fotele, kawowe stoliki.

Nie ma długiego, chłodnego, jarzeniówkowego holu
jest kojąca, dzienna przestrzeń 
ozdobiona fotografiami Nowego Jorku
z dużym akwarium, 
klatką z kanarkiem, 
pianinem i świecami.
W kąciku wielka, narożnikowa sofa przy TV,
palmy w glinianych donicach,
regał z książkami i czasopismami, 
zabawki dla dzieci odwiedzających swoich bliskich.
"Nasi pacjenci nie leżą biernie w łóżkach, wyczekując śmierci. Staramy się, żeby ci, którzy mogą, wstawali z łóżek, szli albo jechali na wózku na wspólne posiłki, na spotkanie przy herbacie czy kawie, na ulubiony program telewizyjny, w ciepłe dni na nasz piękny taras pełen roślin, do kaplicy na Mszę Świętą czy na lekturę w wygodnym fotelu albo na kanapie" (ks. J.K.)
Oprócz ośmiu pokoi mieszkalnych pacjentów
w placówce jest jeszcze Pokój Zwierzeń -
do rozmów najtrudniejszych.
Funkcjonuje także Poradnia Medycyny Paliatywnej i Poradnia Onkologiczna.
Nie ma tu epatowania śmiercią -
przygotowano specjalne, zadaszone miejsce z boku budynku,
gdzie w dyskretny sposób podjeżdża samochód, 
który zabiera zwłoki.
Pomysły, rozwiązania podglądano w Anglii i Holandii.

Puckie hospicjum 
żyje własnym życiem
Wg własnych reguł.

Do licha z harmonogramami i procedurami.
Nikt nie wybudza pacjentów- śpiochów skoro świt, 
żeby zmierzyć temperaturę.
Kroplówkę, przywiązywaną do pergoli
podaję się nawet w ogrodzie.

Chorzy nie muszą jadać o tej samej porze i tego samego.
"Pięc minut wcześniej mają ochotę na budyń, a za chwilę okazuje się, że jednak woleliby kisiel, po kilku łyżeczkach kisielu tracą nań ochotę, po czym za godzinę z apetytem zjedliby jogurt. Nasi pacjenci mają prawo grymasić (...) Na pewno nie będziemy oszczędzać na jedzeniu, czyli podawać starych ziemniaków czy przeterminowanego sera" (ks. J. K.)
Każdy może poprosić to, na co ma akurat ochotę:
"No oczywiście jeśli pacjent zamówi na śniadanie homara, będzie musiał poczekać, aż skądś go ściągniemy. Ale wszystko, co jest w zasięgu naszych możliwości, gotowi jesteśmy zrobić, żeby chory czuł się u nas jak najlepiej" (ks. J. K.)
Pracownicy hospicjum dokładają starań,
aby nawet w tak specyficznych warunkach -

pomagać chorym oraz ich bliskim nadal funkcjonować w ramach wcześniejszych ról społecznych, rodzinnych
"Staramy się - jeżeli małżonkowie oboje są na to otwarci - tę relację damsko-męską przywracać i ożywiać. Podczas ostatniego sylwestra zaproponowaliśmy, żeby tę szczególną noc pary spędziły razem - zdrowy małżonek, mógł przez całą noc zostać w hospicjum, w pokoju współmałżonka. Podana została uroczysta kolacja przy świecach. Był szampan i noworoczny toast" (ks. J. K.)
O hospicjum mówi się 
umieralnia.
Finał, porządki, ostatki.
Zdarzają się jednak tacy, którzy decydują się, aby tutaj
zaczynać
"Tu znajdujemy się w samym centrum życia - odbywają się na przykład śluby. Błogosławiłem trzem parom - dwa śluby odbyły się w pokojach chorych, bo pacjenci byli za słabi, żeby pójść do naszej kaplicy. Ale był też ślub uroczysty: w kaplicy, z organistą, świadkami, obrączkami na aksamitnej poduszce, kwiatami, tortem." (ks. J. K.)
Czasem ostatnie miesiące upływają pod znakiem miesiąca miodowego. 
Hospicjum to też bliskość, czułość, namiętność
"A dlaczego kochający się małżonkowie nie mieliby się całować albo leżeć ze sobą w łóżku? A nawet się w tym łóżku kochać?" (ks. J. K.)
Puckie hospicjum to wreszcie też 
wspomaganie osieroconych dzieciaków - poprzez wyprawki i wycieczki,
grupy wsparcia w żałobie,
kursy dla przyszłych lekarzy,
praktyki instruktorów szkół medycznych.

Kilka lat temu promowano akcję -
"Hospicjum to też życie"

Kaczkowski mówi: "Hospicjum to moje życie"
Obcierając załzawione rzęsy 
uśmiecham się i myślę
 

Życie. Po prostu życie.





_______________________________________________________
Cytaty pochodzą z książki ks. Jana Kaczkowskiego i Katarzyny Jabłońskiej - "Szału nie ma, jest rak"

Więcej o Puckim  Hospicjum o tutaj

6 komentarzy :

  1. Och, wzruszyłam się...
    Jestem właściwie "świeżo" po lekturze ZORKOWNI, przepiękna książka, znasz?
    Jeśli nie, to polecam gorąco. Lektura wbrew pozorom nie o umieraniu, ale o życiu. Tym najprawdziwszym.

    Ściskam!
    Magdalena.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam - cudowna Agnieszka Kaluga! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci za ten piękny wpis! Jesteś niesamowita. Może poyślałabyś nad wydaniem książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak się już porządnie nauczę pisać to kto wie! ;)

      Usuń
  4. Ja zawsze podziwiałam ludzi, którzy w hospicjum pracują lub są wolontariuszami. Trzeba mieć dużo siły i nie lada charakter, żeby jakoś tym ludziom, pocieszyć i nie rozklejać się na każdym kroku. Muszę przeczytać "Zorkownię", ale boję się tej książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p. Asiu, proszę się nie bać - "Zorkownia" to przede wszystkim piękna książka o życiu i szczęściu. Taka, po której człowiek czuje ulgę, wdzięczność, spokój, oczyszczenie :) pozdrawiam ciepło

      Usuń