BS i teatrzyk

Na pierwszym naszym spotkaniu powiedziała mi, że
dzieci to dla niej świętość.

Uwierzyłam
w miejsce z duszą.

w optymalne warunki rozwoju
w przestrzeń pozwalającą wykorzystać potencjał
w swobodne poznawanie świata.

Cierpliwie ignorowałam - niedociągnięcia
przeludnione sale
wybrakowane zabawki
małowartościowe posiłki

Wierzyłam, że uśmiechem, troską i ciepłem
przebiję
PR, kurtuazję, zyski.

W ubiegłym tygodniu u G. podczas śniadania
wystąpiła niezrozumiała reakcja alergiczna.

Na twarzy dziewczynki pojawiły się czerwone plamy,
które wkrótce zamieniły się w bąble.
Z sekundy na sekundę zwiększała się opuchlizna i niepokój u dziecka.
Przerażone opiekunki wezwały na pomoc dyrektorkę żłobka.

Kobieta spojrzała na małą i kazała powiadomić rodziców.
Potem ignorancko, w pośpiechu urwała się z sali,

żeby dopilnować na parterze pracę
opłaconej
grupy teatralnej.
Nie została,
choć nie wiem jak można w takiej sytuacji odejść.

"Mamy teraz teatrzyk".

Kiedy pojawiłam się w pracy
G. niepodobną do mojej G.
zabierał już wystraszony tata.
Dwa piętra niżej -
szefowa, marionetki i brawa
PR, kurtuazja, zyski.

Nigdy wcześniej nie miałam większej ochoty

założyć butów i wyjść.
Na dobre.


Po lepsze.

Dzieci to świętość -

teatrzyk taki.

2 komentarze :

  1. Przykre, że takich historii słyszy się sporo. Nie tylko o małych dzieciach, ale też u licealistach czy gimnazjalistach. To, że dziecko się źle czuje nie jest wystarczającym powodem, żeby zaburzyć perfekcyjnie ułożony porządek dnia! Pewnie symuluje, bo boi się odpowiedzi itd. Czytając, już się bałam, że skończyło się tragicznie (jakaś reakcja, która doprowadziła do uduszenia). Na szczęście nie. Ale na pewno nie jest to zasługa Pani fanki teatrzyków. Brak słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, ale osobiście uważam, że na szczycie okropności widnieje obojętność :) Kordelka, pozdrawiam ciepło

      Usuń