T. i wielkanoc

T. był początkowo przyjacielem przyjaciół.
Przystojny, czarujący, kulturalny.

Miał w sobie chłopięcy urok,
urzekające, nienaganne maniery
i jakąś taką prawdę, dojrzałość.


Przeniósł się ze swojego technikum -
żeby chodzić ze mną do tego samego ogólniaka,

trzymał mi miejsce w zatłoczonym, szkolnym autobusie
i słał smsy, które potem skrupulatnie, z zachwytem przepisywałam do notesu.

Do związku z Nim dorastałam długo
(choć jak się później okazało, nie dorosłam nigdy).
Parą zostaliśmy na studiach.
To były niezwykłe cztery lata.

Na pierwszej randce
ja umyłam mu okna w mieszkaniu,
a on w czasie deszczu
przenosił mnie przez kałuże,
żebym nie zmoczyła baletek.

Wysłuchiwał, inspirował, motywował.
Była w naszej relacji fantastyczna kumpelska więź, 
ale też tkliwa, opiekuńcza troska.

Nie ułożyło nam się z mojej winy.
Do dziś, mimo wielu rozgrzeszeń
noszę w sobie zawstydzające poczucie winy.

Po zawiedzionych nadziejach,
niedotrzymanych obietnicach. 


Długo myślałam,
że najlepsze co dostałam od T.
zawarło się i zamknęło w tamtych studenckich latach.

Jednak najpiękniejsze co dla mnie zrobił -
miało miejsce już po naszym rozstaniu.

Zaczęło się dokładnie wtedy, 
gdy wypłakiwałam się mu w rękaw
prosząc o czas do namysłu.

Oboje wiedzieliśmy już wtedy,
że podjęłam decyzję,

ale T. pozwolił mi na oswojenie się z nią,
umniejszając nieco tym samym ciężar wyboru.

Nigdy nie usłyszałam od Niego
ani jednego słowa wyrzutu.
Nawet wtedy, gdy dowiedział się,
że tak naprawdę odeszłam z powodu Innego.

Nie było też żadnego "a nie mówiłem", 
gdy mój nowosklecony związek głośno runął.

Pozostał SOBĄ, nawet gdy przestaliśmy być NAMI.  


Magia tego czym mnie obdarza -
trwa do dziś.
Co jakiś czas wpada na kawę, 

czasem wychodzimy razem na spacer. 
Jest w nas zgoda na koleje losu,
szacunek do obranych ścieżek.
Jest też nieustający, zaskakujący zachwyt nad sobą.

Nie bez powodu opowiadam tę historię
przy okazji Wielkiej Nocy.

Idealnie oddaje ona dla mnie klimat
zwątpienia, które można przekuć w nadzieję,
pokory, która tylko umacnia,

miłości, która unosi się ponad marność sporów i uraz.
I tego życzę Moim Czytelnikom,
nie tylko od święta.



Wszystkiego co najpiękniejsze, Panie T.
Dziękuję


0 komentarze :