L. i opieka

Dzieci niepełnosprawne w placówce opiekuńczej to dobry biznes.
Ich rodzice chcą bardzo mocno wierzyć
w słowa o integracji, podmiotowości, indywidualizacji.
Żarliwiej ufają w rozwój, stymulacje, uspołeczenienie.

W ostatnich dniach swojej pracy, 
pomagam w adaptacji nowej grupy.
Wśród podopiecznych - dwójka ze specjalnymi potrzebami.
Dziewczynka z porażeniem mózgowym i padaczką, 
niewidomy chłopiec z wiotkością mieśni.
Zwłaszcza on ciężko znosi nową sytuację.
Przytulam jego strach, jego wątpliwość, jego zagubienie.

Nowa współpracownica z pogardą komentuje:
- Ciekawe kto się będzie nim tu zajmował. Co sobie myślą tacy rodzice? To wszystko jest ich wina.
I teraz ona, ukara go za ich winę.

Tłumaczę spokojnie, że jego rodzice pewnie myślą o tym, 
co usłyszeli wpłacając wpisowe.
O domowych warunkach, 
o wykwalifikowanej kadrze,
o szybkich postępach. 


A potem nawet cierpliwie ignoruję uwagę o wietrzeniu.
Jest taki sposób.
Znają go zwłaszcza doświadczone stażem i frekwencją opiekunki.

Okna, przeciąg, wietrzenie. 
I od razu kilkoro jest chorych.
I po kilku razach - ktoś zawsze zrezygnuje. 

Do furii doprowadza mnie dopiero jej uwaga 
o konieczności powiadamiania rodziców zdrowych wychowanków,
że ich dzieci będą wychowywać się z kalekami

Bo może ktoś sobie nie życzy.

Już po raz ostatni wychodzę stamtąd pogruchotana, bezradna.

Po cichu myślę, że jeśli już mowa o świadomości,
to jeśli coś tamci rodzice powinni wiedzieć,
to że ich dzieci będą wychowywać się z sukami.

...

0 komentarze :